piątek, 11 maja 2012

Rozdział czwarty

Przyjęcie było o godzinie 17:00, wstałam o 9:58, zeszłam na dół widziałam, że pani Asia już w kuchni, więc postanowiłam jej pomóc. Paweł i Kaśka jeszcze spali, a ja nie miałam potrzeby, żeby ich budzić. Tata miał jechać po Krzyska i Kornelię, małe przyjęcie dla mojej całej starej paczki przyjaciół. Nie chciałam robić większego, bo nie miałam takiej potrzeby.
-Panienka, jest wypoczęta ?
-Tak. Nie mów do mnie panienka tylko po imienia.
-Dobrze, poszłaś późno spać.
-No tak, ale jakoś się wyspałam. Paweł i Kaśka jeszcze śpią.
-Dużo osób będzie ?
-Nie. Ja, Paweł, Kaśka, Krzysiek i Kornelia, nie robię dużego, bo tylko dla najbliższych przyjaciół.
-Rozumiem.
Piekłyśmy tort truskawkowo-śmietankowy. Słyszałam, tupot stóp, pewnie Kaśka wstała no i się nie myliłam.
-Czemu mnie nie obudziłaś ?
-Bo nie miałam po co cie budzić.
-Pomogłabym wam.
-Ale nie ma takiej potrzeby, a Paweł wstał ?
-Nie jeszcze śpi.
-No tak on lubi długo spać.
-Haha tak. Co pieczecie ?
-Wasz ulubiony tort.
-Mmm.. Ja idę się ubrać.
Poszłam z nią na górę, bo ja też byłam jeszcze w piżamie, weszłam do pokoju gdzie spał Paweł usiadłam na fotelu i nie miałam ochoty z niego schodzić. Byłam tyłem odwrócona do Pawła. Lubiłam siedzieć i rozmyślać nad wszystkim.
-Auł - spadłam z fotelu, a raczej zostałam z niego zrzucona.
-Oj coś cie boli ?
-Nie nic tylko kość ogonowa, przed chwilą jeszcze spałeś.
-A ty siedziałaś zamyślona, nie wolno myśleć tak dużo, bo to szkodzi.
-Przesadzasz. To moje miejsce
-Już nie - uwielbiałam jego łobuzerski uśmiech -siadaj na kolana
-Żeby mnie zrzucić ?
-Nie zrzucę cie.
-Ciekawe
-Obiecuje.
-Dobra, Kaśka była zamieszana z Twoim przyjazdem prawda ?
-Ona mi powiedziała, że jedzie do Ciebie, to zadzwoniłem do Twojego ojca, ale odebrała Jowita i się zgodziła. Zła jesteś, że przyjechałem ?
-Nie, czemu tak uważasz ?
-Sam nie wiem czuje, że o coś jesteś zła
-Wiesz o tym, że nie potrafię być na Ciebie zła
-Wiem - przytuliłam się do niego z całej siły.
Dziękowałam Bogu, że mam obok siebie takich przyjaciół. Nie wiem co bym zrobiła bez nich.
-Amando !
-Już idę, a ty mi się nie ruszaj.
-Tak Jowito ?
-Mam dla ciebie złe wiadomości.
-Jakie ?
-Kornelia i Krzysiek nie przyjadą
-Dlaczego coś się stało ?
-Krzysiek jest w szpitalu, miał operację, a Kornelia nie chce go opuszczać.
-Rozumiem, czyli moje przyjęcie się nie odbędzie.
-Odbędzie, przecież Paweł i Kaśka przyjechali.
-Racja, ja idę na górę.
-Amando coś się stało ?
-Nie nic tylko Kornelia i Krzysiek nie przyjadą.
-Dlaczego ?
-Krzysiek miał operację, a Kornelia nie chce go opuszczać.
-Jaką operacje ?
-Kolana.
-Aaa, ale i tak się odbędzie, no uśmiechnij się i chodź do mnie.
-Nie mam ochoty, żeby się uśmiechać.
-No chodź do mnie.
-Idę, idę.
-Wiesz o tym, że jesteś dla mnie ważna, najważniejsza ?
-Tak wiem, wiem też, że mnie nigdy nie zostawisz samej.
-No tak ale jest jeszcze coś.. Amando, przyjaźnimy się od pewnego czas i nie chcę niczego zepsuć, ale odkąd wyjechałaś poczułem jakby cząstka mnie też wyjechała. Wtedy zrozumiałem, że Cie kocham.
-Kochasz ? mnie ? ale Paweł.. - nie pozwolił mi dokonczyć, zaczął mnie całować.
-Oh. przepraszam - weszła Kaśka.
-Nic się nie stało, Kornelia i Krzysiek nie przyjadą - nie wiedziałam co powiedzieć.
-Trudno sami sobie zrobimy przyjęcie.
Świetnie się bawiła i Kaśka mnie nie pytała o to co się zdarzyło w pokoju...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz