piątek, 1 czerwca 2012

Rozdzaił szósty

Nie wyglądała na osobę, z którą się za przyjaźnię, czułam się dziwnie, wszyscy spoglądali na mnie dziwnym wzrokiem i coś szepcząc się śmieje to było okropne uczucie. Przerwa na lanch tak wkońcu.
-Amando ! Bo tak masz na imię prawda ?
-Tak. - nie wiedziałam kim jest ten ładny chłopak
-Mam na imię Marcin. Chodzę do drugiej technikum
-Miło mi - hm skąd wiedział jak się nazywam ?
-Słyszałem, że prze prowadziłaś się z Poznania.
-No tak, chyba wszyscy wiedzą, że jestem nowa.
-Każdy zna każdego, tak już tutaj jest. Chodź oprowadzę cie po szkole, no chyba, że nie chcesz
-Pewnie, że chcę.
-Więc to jest stołówka, każdy ma swoją grupkę, z która spoczywa swój posiłek, sala gimnastyczna. Tutaj jest kącik dziewczyn, które się sobie zwierzają, tam dalej jest grono chłopaków, będziesz chciała to będziesz mogła dołączyć do nas.
-Hej Marcin, nie przedstawisz na ?
-Już idę, chodź - czułam niepokój, mimo tego, że lubiłam spędzać z chłopakami czas to jednak nie przypadli mi do gustu oni.
-Amando. Kamil, Michał, Paweł i Wojtek.
-Miło nam
-Mnie również.
-Skąd przyjechałaś ?
-Poznania.
-A dlaczego ?
-Bo mój ojciec dostał nową pracę.
-No tak znam to - Michał się dziwnie mi przypatrywał.
-Dobra chłopaki mi idziemy.
-Jak to gdzie ?
-Pokazuje Amandzie szkołę.
Zostałam oprowadzona już wszędzie, jak w każdej szkole dziewczyny "ah", "oh", tak zwane kujony, eksperci, matematycy no i grono wysortowanych chłopaków, którzy mają swoje dziewczyny. Podobał mi się Marcin ale cóż taka dziewczyna jak nie nie ma u niego szans.
-Tatuś
-Tak skarbie
-Nudzi mi się.
-To zadzwoń do koleżanki i się z nią spotkaj.
-Ciekawe do kogo, jak nikogo tutaj nie zam.
-A w szkole nie poznałaś nikogo ?
-Poznałam, ale tylko chłopców. Dobra idę nasiać do Kaśki.

Kochana.

Umieram, nie mam z kim się spotkać i pogadać, tęsknie strasznie za wami, całymi dniami snuję się po domu. Pierwszy dzień w szkole normalny, poznawanie ludzi, szkoły i nauczycieli. Poznałam jedynie Marcina i jego kolegów, odezwij się szybko.

Amanda.

Na odpowiedź nie czekałam długo.

Kocie.
My za Tobą też tęsknimy, nie ma, nie było żadnych imprez nic... Marcina ? No jaki jest ?

Kaśka

Poszłam spać nie miałam ochoty na nic, jakoś dziwnie mnie ten dzień przytłaczał, myślałam, że będzie inny. Następny dzień, spędzałam z Marcinem, tak miły chłopak pomagał mi w nowej szkole, poznawał z innymi osobami, ale nie bardziej innych cieszyło, że jestem z nimi w gronie, ich wzroki mnie przytłaczały czułam się przy nich słaba.
-Marcin wiem, że chcesz mi pomóc, ale jakoś inni nie przepadaj za mną, nie są też zadowolenie jak się ze mną zadajesz.
-Nie obchodzi mnie to co inni myślą, chce Ci pomóc, bo wiem jak to jest być "nowym" w tej szkole to trudne. Za mną też nie przepadali.
-Jak to ?
-Przyjechałam tutaj, bo mój ojciec związał się z nową kobietą, moja macocha pragnęła mieszkać w Londynie, nie wiem czemu w Warszawie miała wszystko, no ale to co ona chciała to musiała dostać, przyjaciół zostawiłem w Polsce i przyjechałem tutaj. Musiałem sobie sam radzić, nikt mi nie pomógł sam siedziałam i jadłem śniadania, sam siedziałam pod salą. Pewnego dnia Dostałem się do szkolnej drużyny, no i wtedy wszystko jakby się odwróciło, najlepsza dziewczyna w szkole zaczęła się mną interesować, myślałem, że mam szczęście, jednak zostałem wykorzystany przez nią. Ona mogła mieć każdego, a wybrała mnie, nie bardzo chciałem w to wierzyć, ale cóż różnie bywa w życiu. Pewnego dnia się dowiedziałem, że jest ze mną, żeby przypodobać się mojemu przyjacielowi, zdradziła mnie z nim.
-Kurcze, nie wiem co powiedzieć. Dziękuję. Może przyjdziesz jutro do mnie po szkole ?
-Chętnie.

Kochana

Marcin to wspaniały chłopak, który stara się mi pomóc w tej nowej szkole, opowiedział mi dzisiaj swoją historię, nie wiedziałam, że dziewczyny są takie podłe i potrafią skrzywdzić osobą, która się w Tobie zakochała. Teraz mi dało do myślenia tak Paweł, nie chce go zranić i chyba wiem co z tym zrobię.

Amanda

piątek, 18 maja 2012

Rozdział piąty

Brakowało Krzyśka i Korneli, ale można zrobić jeszcze jedno przyjęcia nic straconego. Jutro Kaśka i Paweł jadą do Polski, a ja w tym tygodniu mam iść do szkoły.
-Łał to wszytko tak szybko minęło..
-No racja ale nie przejmuj się skarbie, przed nami całe życie - próbowała mnie pocieszyć Kaśka.
-Tak wiem, ale mam nadzieję, że często mnie będziecie odwiedzać.
-Obowiązkowo, a ty nas
-Nie mogłabym inaczej.
Położyliśmy się wcześniej spać, nie umiałam zasną, więc wyszłam na balkon.
-Spać nie umiesz ? -usłyszałam za sobą głos Jowity.
-Nie.
-Co się dzieje ?
-Nic.
-Amando wiesz dobrze, że zawsze możesz mi powiedzieć. Nie przejmuj się, zobaczysz ich za dwa tygodnie
-Wiem to nie o to chodzi ?
-A o co?
-Chodzi o Pawła
-Tak ?
-Powiedział mi, że mnie kocha ..
-A ty co do niego czujesz ?
-Lubie go więcej, niż przyjaciela, ale nie chce niszczyć tego co jest między nami
-A kto mówi o niszczeniu tego ?
-No bo jak związek nie wyjdzie, to przyjaźń się kończy..
-Jeżeli dwie osoby chcą być szczęśliwe, nic im na drodze nie przeszkodzi, a jeżeli sami stawimy sobie przeszkody to wtedy trudniej jest nam spełnić marzenia..
-Czyli moje obawy to są przeszkody ?
-Nie obawy, ale chęci nie spróbowania
-Mam dać jemu szanse ?
-Nie jemu tylko wam. Ty musisz zadecydować
-A ty jak myślisz ?
-Myślę, że Paweł jest wart Twoich uczuć. Przemyśl to.
-Dobrze.
-Teraz kładź się spać.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Rozmowa z Jowita dała mi coś do myślenia. Pojechałam z ojcem odwieź Kaśkę i Pawła, zachaczylismy o stary dom, znalazłam dużo rzeczy i moją starą sukienkę, dzięki której wróciłam do dawnych lat. Podstawówka i beztroskie lata dzieciństwa, które przeżyłam w Poznaniu. Niedzielę spędziłam na przygotowaniu się do szkoły, nie nie bałam się raczej ciekawa i niepewna tego czego mam się spodziewać, od osób, z którymi będę chodzić do szkoły. Zaspałam, krzątałam się po domu, żeby zdążyć na autobus.
-Niech panienka się pośpieszy, bo autobus za minut pięć będzie.
-Już idę.
-Śniadanie !
-Kupie sobie coś na mieście. Pa.
Wybiegłam zakładając po drodze kurtkę, zdyszana wbiegłam do czerwonego autobusu i dziwne spojrzenia ludzi na mnie. Speszona usiadłam obok bruneta, który słuchał muzyki i nie zwrócił najmniejszej uwagi na mnie. Przyjżałam się jemu, wyglądał na chłopaka, który ma gdzieś zdanie innych, nie widzi czubka swojego nosa, no i chodził do tej samej szkoły. Budynek był wysoki, duży, pomalowany na beżowo. Korytarze szeroki i trzy piętra. Podzielony był na dwie części, technikum i gimnazjum. Poszłam do sekretariatu po plan lekcji, pierwszą lekcje miała historię. Gdy weszłam do sali 51 dziwne miałam uczucie, każdy był zajęty sobą i nikt mnie nie zauważyła, ledwo co nauczyciel.
-Proszę o spokój, to wasza nowa koleżanka. Amanda Wilk, będzie z wami chodzić do klasy, mam nadzieję, że będziecie ją traktować z szacunkiem - spojrzałam na nich gniewnym wzrokiem. -Proszę idź usiądź, tam w trzeciej ławce.
-Dobrze.
Usiadłam obok dziwnej dziewczyny.

piątek, 11 maja 2012

Rozdział czwarty

Przyjęcie było o godzinie 17:00, wstałam o 9:58, zeszłam na dół widziałam, że pani Asia już w kuchni, więc postanowiłam jej pomóc. Paweł i Kaśka jeszcze spali, a ja nie miałam potrzeby, żeby ich budzić. Tata miał jechać po Krzyska i Kornelię, małe przyjęcie dla mojej całej starej paczki przyjaciół. Nie chciałam robić większego, bo nie miałam takiej potrzeby.
-Panienka, jest wypoczęta ?
-Tak. Nie mów do mnie panienka tylko po imienia.
-Dobrze, poszłaś późno spać.
-No tak, ale jakoś się wyspałam. Paweł i Kaśka jeszcze śpią.
-Dużo osób będzie ?
-Nie. Ja, Paweł, Kaśka, Krzysiek i Kornelia, nie robię dużego, bo tylko dla najbliższych przyjaciół.
-Rozumiem.
Piekłyśmy tort truskawkowo-śmietankowy. Słyszałam, tupot stóp, pewnie Kaśka wstała no i się nie myliłam.
-Czemu mnie nie obudziłaś ?
-Bo nie miałam po co cie budzić.
-Pomogłabym wam.
-Ale nie ma takiej potrzeby, a Paweł wstał ?
-Nie jeszcze śpi.
-No tak on lubi długo spać.
-Haha tak. Co pieczecie ?
-Wasz ulubiony tort.
-Mmm.. Ja idę się ubrać.
Poszłam z nią na górę, bo ja też byłam jeszcze w piżamie, weszłam do pokoju gdzie spał Paweł usiadłam na fotelu i nie miałam ochoty z niego schodzić. Byłam tyłem odwrócona do Pawła. Lubiłam siedzieć i rozmyślać nad wszystkim.
-Auł - spadłam z fotelu, a raczej zostałam z niego zrzucona.
-Oj coś cie boli ?
-Nie nic tylko kość ogonowa, przed chwilą jeszcze spałeś.
-A ty siedziałaś zamyślona, nie wolno myśleć tak dużo, bo to szkodzi.
-Przesadzasz. To moje miejsce
-Już nie - uwielbiałam jego łobuzerski uśmiech -siadaj na kolana
-Żeby mnie zrzucić ?
-Nie zrzucę cie.
-Ciekawe
-Obiecuje.
-Dobra, Kaśka była zamieszana z Twoim przyjazdem prawda ?
-Ona mi powiedziała, że jedzie do Ciebie, to zadzwoniłem do Twojego ojca, ale odebrała Jowita i się zgodziła. Zła jesteś, że przyjechałem ?
-Nie, czemu tak uważasz ?
-Sam nie wiem czuje, że o coś jesteś zła
-Wiesz o tym, że nie potrafię być na Ciebie zła
-Wiem - przytuliłam się do niego z całej siły.
Dziękowałam Bogu, że mam obok siebie takich przyjaciół. Nie wiem co bym zrobiła bez nich.
-Amando !
-Już idę, a ty mi się nie ruszaj.
-Tak Jowito ?
-Mam dla ciebie złe wiadomości.
-Jakie ?
-Kornelia i Krzysiek nie przyjadą
-Dlaczego coś się stało ?
-Krzysiek jest w szpitalu, miał operację, a Kornelia nie chce go opuszczać.
-Rozumiem, czyli moje przyjęcie się nie odbędzie.
-Odbędzie, przecież Paweł i Kaśka przyjechali.
-Racja, ja idę na górę.
-Amando coś się stało ?
-Nie nic tylko Kornelia i Krzysiek nie przyjadą.
-Dlaczego ?
-Krzysiek miał operację, a Kornelia nie chce go opuszczać.
-Jaką operacje ?
-Kolana.
-Aaa, ale i tak się odbędzie, no uśmiechnij się i chodź do mnie.
-Nie mam ochoty, żeby się uśmiechać.
-No chodź do mnie.
-Idę, idę.
-Wiesz o tym, że jesteś dla mnie ważna, najważniejsza ?
-Tak wiem, wiem też, że mnie nigdy nie zostawisz samej.
-No tak ale jest jeszcze coś.. Amando, przyjaźnimy się od pewnego czas i nie chcę niczego zepsuć, ale odkąd wyjechałaś poczułem jakby cząstka mnie też wyjechała. Wtedy zrozumiałem, że Cie kocham.
-Kochasz ? mnie ? ale Paweł.. - nie pozwolił mi dokonczyć, zaczął mnie całować.
-Oh. przepraszam - weszła Kaśka.
-Nic się nie stało, Kornelia i Krzysiek nie przyjadą - nie wiedziałam co powiedzieć.
-Trudno sami sobie zrobimy przyjęcie.
Świetnie się bawiła i Kaśka mnie nie pytała o to co się zdarzyło w pokoju...

sobota, 5 maja 2012

Rozdzaił trzeci

- Wstawaj śpiąca królewno
- Em. Co się dzieje ? - otworzyłam powoli oczy i ujrzałam Jowitę.
- Nic ale za chwile Kasia przyjedzie.
- Która jest godzina ?
- Dochodzi 12:00
- Że co ? -zerwałam się na równe nogi.
-Spokojnie, idź się umyć, a ja posprzątam troszkę w Twoim pokoju.
-Oh. Dziękuję.
Poszłam do łazienki się umyć, umalować i zrobić jakąś fryzurę. Wyszłam zadowolona, przed sobą ujrzałam niesamowity porządek, że niby Jowita tak szybko posprzątała ? Zabrałam notes i długopis z biurka i zeszłam na dól.
-No dobrze, na początek lista zakupów się przyda. Pani Asiu co potrzeba ?
-Hm.. niech pomyślę. Mąka, kakao, mleko, dżem, bagietki, bułki, ...
Dwie kartki zakupów no ładnie tatuś się wypłaci, mam nadzieje, że będzie na moim przyjęciu. Będę musiała iść z Jowitą do sklepu, później się ugotuje parę potraw i przygotuje się pokój. Dam rade, w końcu cały dzień mam.
-To chyba tyle panienko.
-Dziękuje, nie wie może pani gdzie jest Jowita ?
-Chyba u siebie w pokoju.
-Dziękuję.
Nie chciało mi się iść do niej więc zaczęłam krzyczeć na schodach.
-Jowito !
-Coś się stało ?
-Tak. Potrzebne zakupy.
-No to jedźmy. Dużo tego ?
-Tylko tyle.
-Łał duże to przyjęcie.
-Zdaje się tylko.
Zakupy zajęły na dwie godziny, ważne, że wszystko kupione. Wróciłyśmy troszkę zmęczone, trzeba było się nachodzić, żeby znaleźć niektóre składniki. Tata siedział wygodnie w fotelu.
-A ty co tu robisz ? - spytała zdziwiona.
-Siedzę.
-Ale miałeś jechać, po Kasie.
-Miałem.
-To czemu nie jedziesz ?
-Bo nie muszę.
-Ale jak to ? - nic nie rozumiałam
-Idź do pokoju.
Czyżby już przyjechała, ale jak ? Szłam powoli, bo nic nie potrafiłam zrozumieć. Otworzyłam ostrożnie drzwi i zajrzałam, nikogo nie było. Weszłam dalej.
-Nieszpodzianka kochanie - rzuciła mi się na szyje Kaśka.
-Jeju. Jak ty tu przyjechałaś ?
-Wasz kamerdyner mnie przywiózł.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cie widzę.
-Ja też, no i mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Jaką ?
-Zamknij oczy.
-Co ty kombinujesz ? - zamknęłam oczy.
-No, teraz możesz otworzyć.
- ... - zaniemówiłam
-No powiedź coś.
-Przepraszam Paweł ty tu, nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów tylko przytul - przytulił mnie mocno.
-Nie spodziewałam się ciebie.
-Nie cieszysz się ?
-Ciesze i to bardzo.
-Proszę.
-Co to ?
-Taki mały upominek.
-Ojej dziękuję. Nie musiałeś. Jest przepiękny - dostałam łańcuszek z dwoma serduszkami
-Nie ładnie przychodzić do kogoś w odwiedziny bez upominku. Proszę bardzo, żeby przypominały Tobie o nas
-Jeszcze raz wam dziękuję - przytuliłam ich mocno. - no dobra, trzeba zacząć organizować to przyjęcie, bo już jutro jest.
Zeszliśmy na dół i pani Asi zaczęliśmy pomagać w gotowaniu, przy tym świetnie się bawiliśmy. Upiekliśmy trzy różne ciasta, różniste sałatki, resztę się zrobi jutro, żeby było świeże. Poszliśmy do mojego pokoju, oczywiście Kaśka z Pawłem zagadani, ja postanowiłam wyjść na balkon. Myślałam nad tym wszystkim, przede wszytskim, że strasznie mi brakuje moich przyjaciół, których zobaczę dopiero w wakacje.
-O czym myślisz ? -spytał Paweł.
-O niczym szczególnym.
-Jednak jest coś na rzeczy, widzę to w Twoich oczach.
-Strasznie mi was tutaj brakuje, obok siebie. Teraz tutaj nie mam nikogo.
-Wiesz o tym, że zawsze możesz do nas zadzwonić nie ważne o której godzinie, chodź by pogadać o pogodzie.
-Tak wiem, ale to nie to samo.
-Wiem Amando. Nawet nie wiesz, jak się czułem, gdy mi nie powiedziałaś o wyjeździe. Dlaczego to zrobiłaś ?
-Nie potrafiłam się z tym wszystkim pogodzić, a szczególnie pożegnać się z wami, Tobą. Widzisz ostatnie dni, jak jeszcze byłam tam, to spędzaliśmy dużo ze sobą czasu, zbliżyło to nas do siebie i nie potrafiłam się pożegnać z Tobą i Kaśką te ogniska, pikniki, wypady nad morze, chciałabym, żeby to wszystko wróciło, żeby było tak jak dawniej tylko Ty, Kaśka, Krzysiek i Kornelia.
-Amando, mamy przed sobą jeszcze wakacje, ferie. Obiecuję, że w każde wakacje i ferie będziemy spędzać ze sobą czas. Zawsze będę do Ciebie pisał. - przytulił mnie mocno, a łzy napłynęły mi do oczu.
-Dziękuję.
-Za co ?
-Za to, że jesteś.
-Zawsze będę.
-Dobra chodźmy do Kaśki.

Resztę wieczoru spędziliśmy na wspominaniu i oglądaniu zdjęć. Później obejrzeliśmy film, no i poszliśmy w trójkę spać, na podłodze zrobiliśmy mini namiot. Cieszyłam się, że są obok mnie, że to właśni ich spotkałam, a jak to się stało ? Zacznę od Kasi.

Znamy się od drugiej klasy podstawówki, przyszła w takim różowym komplecie i dwóch kucykach, wyglądała tak słodko. Nie lubiłam jej na początku, ponieważ miała jej za złe to, że zabrałam mi koleżankę z ławki, tak to trochę głupie, ale byłam zazdrosna. Dopiero po jakimś czasie zaczęłyśmy rozmawiać, ona do mnie podeszła i się zapytała, czy chcę cukierka no i tak jakoś zaczęłyśmy rozmawiać. Nikt nie widział nas osobno, do teraz. W gimnazjum, też byłyśmy razem do klasy drugiej, bo wyjechałam.

Pawle, hm... Dzięki to, że jego poznała powstała nasz grupka Kaśka, Paweł, Kornelia, Krzysiek. Ale to Korneli mnie z nim zapoznała. Wiem, że jemu mogę powiedzieć wszystko zawsze mi pomoże, wysłucha, nawet się powygłupiamy. Wiąże nas jakaś więź, nie do końca wiem jaka, bo nie mogę powiedzieć, że coś do niego czuję i nie mogę powiedzieć, że jest tylko przyjacielem, czy uważam go za brata, nie to nie to. Wiem tylko, że nie może go zabraknąć w moim życiu. Myślę, że jakby ktoś zapytał go o mnie, tak samo by odpowiedział.


Kolejny dzień zaczyna się nie powodzeniem.

piątek, 4 maja 2012

Rozdział drugi

Promienie słońca przedzierające się przez okno obudziły mnie. Kochałam takie poranki, śpiew Ptaków poszłam się ubrać, umalować i zeszłam na dół na śniadanie.
-Dzień dobry kochana rodzinko - przywitałam wszystkich uśmiechem.
-Witaj kochanie jak się spało ?
-A dziękuję dobrze, a Tobie tatku ?
-O dziwo dobrze. Jakieś plany masz na dziś ?
-Nie, ale myślałam nad zwiedzaniem miasta.
-To może z Jowita pójdziesz ?
-A właśnie gdzie ona ?
-Siedzi w ogródku. Proszę skarbie idź z nią
-A będzie chciała ?
-Zapytaj się jej.
-No dobrze zrobię to dla Ciebie.
-Dziękuję, ale ja teraz muszę uciekać.
Czego się nie robi dla ojca ? Właśnie. Poszłam do pokoju się przebrać i poszukać Jowity. Postanowiłam pójść z nią, żeby lepiej się poznać może faktycznie nie jest taka zła i da się z nią żyć ? Zobaczymy po dzisiejszym dniu.
-Jowita..
-Tak ?
-Masz dziś czas i ochotę, żeby pójść ze mną zwiedzić miasto ?
-Em. - zdziwiona nie wiedziała co powiedzieć - Pewnie, że pójdę.
-No to idź się przebrać, bo jesteś cała ubrudzona, a tak się z Tobą nie pokaże.
-No tak za 10minut będę gotowa
-Nie śpiesz się cały dzień mamy.
Nie wiem czemu ale czułam jakąś ulgę, radość nie potrafiłam tego określić co czuje, to było coś wyjątkowego, czego nigdy nie czułam. Cel w moim życiu za przyjaźnić się z macochą. Za miesiąc szkoła, ciekawe jak będzie, jaki wygląda i jak nauczyciele.
-To idziemy ?
-Pewnie, no ładnie wyglądasz.
-A dziękuję, masz jakiś plan ?
-Hm.. Wieczorem pójdziemy na największe koło London Eye, a teraz na ulicę Oxford Street, przy da się kupić pare ciuchów. Później zwiedzimy Chelsea Physic Garden, czyli najstarszy ogród botaniczny podobno jest przepiękny.
-No widzę, że cały dzień zaplanowałaś.
-Żeby zwiedzać coś, przydaje się czasem dobry plan.
-To chodźmy.
Zwiedzałyśmy każdy zakątek miasta, wróciłyśmy późnym wieczorem. Ojciec przyszedł wcześniej i czekał na nas z kolacją. Ten dzień uznaje udanym dniem. Po kolacji poszłam do pokoju, rozpakowałam rzeczy i włożyłam do garderoby. Kupiłam sobie fioletową sukienkę na moje przyjęcie do tego czarne buty i czarny sweterek, strasznie podoba mi się to połączeni. Włączyłam laptopa, weszłam na pocztę z nadzieją, że Paweł napisał, no i się nie myliłam.
"Jak się czujesz kochanie, no i kiedy się zobaczymy ? Twój utęskniony Paweł"
"Dziękuję czuje się dobrze, chociaż troszkę zmęczona po dzisiejszym dniu, który był pełen wrażeń. Za dwa dni robię przyjęcie, bardzo bym chciała, żebyś przyjechał. Twoja Amanda"

Przydałoby się zacząć organizować przyjęcie, bo to za dwa dni,a ja nic nie mam. Weszłam na GG, oo Kasia dostępna.
K: No witam cie kochanie
A: No cześć, jak tam ?
K: A nic nowego, lepiej opowiadaj co u Ciebie.
A: Nic ciekawego.
K: Nic ciekawego ? Chyba sobie żartujesz.
A: No na prawdę, dziś zwiedzałam miasto z Jowitą no i kupiłam sobie ubrania.
K: Faktycznie nic nowego, ale czekaj z Jowitą ?
A: Tak, ojciec mnie o to poprosił, no i nie jest taka zła, dobrze się bawiłyśmy.
K: No mówiłam Ci, a właśnie nie będziesz miała nic przeciwko jak do Ciebie jutro przyjadę i pomogę z tym przyjęciem, bo znając życie ty jeszcze nic nie zrobiłaś.
A: No tak nic nie mam, ale jak przyjedziesz ?
K: A to tajemnica. Dobra kochanie ja muszę już kończy pa ; *
A: Do jutra. ; *
Cieszyłam się bardzo, że Kaśka do mnie jutro przyjeżdża, ona zawsze pomagała mi przy przyjęciach i świetnie jej wychodziły. Przed spaniem zajrzałam do skrzynki.
"Z przyjemnością przyjadę, tylko jaki transport ? Paweł"
"Mój ojciec po was przyjedzie. Amanda"

Wyłączyłam wszystko i poszłam spać, bo kolejny dzień będzie strasznie męczący.

środa, 2 maja 2012

Rozdział pierwszy

Spojrzałam w górę i ujrzałam mój nowy dom. Można było pomyśleć, że to jakaś willa. Tak moja rodzina jest bogata, co tylko zapragnę mogę to dostać. Mój ojciec dostał nową prace w Londynie, w jakiejś dużej firmie, więc musieliśmy się przeprowadzić, bo jak on to mów "Trzeba korzystać, bo więcej taka szansa się nie przytrafi", no a ja nigdy nie miałam nic do gadania..
-Amanda pomóż swojej matce. - słowa ojca wyrwały mnie z rozmyśleń
-Ona nie jest moją matką
-Nie widzisz, że się stara ? Chce dla ciebie jak najlepiej.
-Tak, wiem ale jakoś nie bardzo za nią przepadam.
-Spróbuj ją polubić, słonko
-Ale nic nie obiecuję. - przytuliłam się do niego i poszliśmy się rozpakować
Mój pokój był średniej wielkości, duże łóżko i duża garderoba. Po rozpakowaniu poszłam do kuchni poszukać czegoś do jedzenia.
-Witam panienkę za 5 minut będzie kolacja- Ojciec znów zamówił biedną kobiete do gotowania, jakby macocha nie mogła gotować.
-A może pomóc pani ?
-Nie dziękuję, niech panienka odpocznie.
-Ale ja nie jestem zmęczona, może rozłożę chociaż sztućce ?
-Dziękuję za pomoc
-Oj drobiazg
Lubiłam pomagać innym. Sprawiało mi to przyjemnośc widzieć uśmiech tej osoby, której się pomogło. Po kolajci poszłam zobaczyć, pocztę. Jedna wiadomość od Pawła.
"Kochanie tęknie za Tobą, dlaczego się nie pożegnałaś ? Proszę odezwij się. Twój Paweł"
Paweł to mój najlepszy przyjaciel, trudno było mi się pogodzić z tym, że go zostawiam, a najtrudniej mi było się z nim pożegnać, dlatego wyjechała bez pożegniania. Nie potrafiłabym to zbyt bolesne.
"Przepraszam cie ale nie potrafiłam się z Tobą pożegnać, będę się odzywać codziennie. Twoja Amanda"
Zeszłam na dól, żeby porozmawiać z ojcem na temat przyjęcia w nowym domu.

-Tato ? -zawołaąłm przez pół korytarza.
-Twojego ojca nie ma.
-A gdzie jest ?
-Gdzieś pojechał, za chwilę ma wrócić. A coś sie stało?
-Nie nic, chciałam z nim tylko porozmawiać.
-Może ja mogę Ci w czymś pomóc ?
-Nie, jak przyjdzie zawołasz mnie ?
-Oczywiście.
Nie lubiłam mojej macochy, była dla mnie miła i widać, że się stara ale jakoś za nią nie przepadam, może dlatego, że próbuje zastąpić moją matke, ale przecież ona mi jej nie zastąpi nikt mi jej nie zastapi. Zawsze, gdy sobie przypomnę o mojej mamie łzy zaczynają mi płynąć. Miałam 8 lat kiedy zginęła w wypadku samochodowym. Wracała z urodzin koleżanki taksówką, strasznie padało taksówkarz wpadł w poślizg i wypadł z mostu. Śmierć na miejscu. To było straszne jak mi tata o tym powiedział, nie umieliśmy się pogodzić z tym, ojciec zaczął coraz więcej pracować, a ja nie potrafiłam usiedzieć w domu, bo wszytsko mi ją przypominała. Wyprowadziliśmy się do innego miasta, tam ojciec po dwóch latach poznała Jowitę moją macochę są razem 5 lat i mają zamiar wziąść ślub. Cieszę sie, że jest szczęśliwy.
-Amando Twój ojciec wrócil.
-Tato ! -rzuciłam mu się w ramiona
-Coś się stało ?
-Nie nic. Chciałam porozmawiać o przyjęciu.
-Jakim przyjęciu ?
-No. bo chciałabym zrobić małe przyjęcie dla bliskich znajomych. Proszę.
-A rodzice się zgodza ?
-Myślałam bardziej, że ty to załatwisz.
-Ja ?
-No że zadzwonisz do nich, a ja powiadomnie moich przyjaciół o tym.
-Pomyślę słonko
-No prosze tatuś, kiedy ja się z nim spotkam jeszcze ?
-Kochanie zgódź się ona ma rację, jest dużo miejsca mogą zostać na noc.
-No tak, ale Jowita to nie o to chodzi.. No dobrze zgadzam się.
-Dziękuję. Kocham cie - dałam buziaka w policzek i poszlam na góre.
Włączyłam komunikatro GG i zrobiłam konferencje.
A: Impreza u mnie.
I: Kiedy ?
A: Za trzy dni dacie radę ?
I: Pewnie.
A: Mój tata po was przyjedzie. I zostaniecie u mnie na noc.
I: No, a z jakiej okazji jest ta impreza ?
A: Z okazji mojego nowego mieszkania.
I: Czyli mamy coś przynieś ?
A: Nie.
I: No ale nie przychodzi się z pustymi rękami.
A: No to trudno. Ja musze kończyć, później do was napisze. Pa ; *
I: Pa ; *
Poszłam sie umyć i spać, nie mogłam się doczekać następnego dnia